Komentarze: 5
: / - tyle mogę.
Wstałam przed czasem i pokapowałam się, że mam cholerne bóle menstruacyjne. A dzisiaj egzamin! Potem zaczęłam się szykować. Nie, nie, nie. Zanim się przyszykowałam włączyłam komputer i "Immaginary". Potem, o ile dobrze pamiętam, ubrałam się i zaczęłam chodzić po mieszkaniu z różowym (!) korepetytorkiem w ręku. Nafaszerowałam się tabletkami. I znów się zaczęło. Po raz kolejny w pewien... dziwny sposób ból ze mnie zaczął wychodzić. W pewien sposób, do którego przywykłam. O.K. - skończyłam. Ale znów musiałam wziąść tabletki. Przecież tamte się nie zdążyły przyjąść, nie? Miałam się wybrać z tym do lekarza, ale ani czasu ani chęci. W głośnikach Amy Lee a ja układałam włosy. Potem pomyślałam - A w dupie! - i poszłam.
Przy samym wejściu na Halę nasunęła się pewna myśl - KU***! - to moja pierwsza reakcja. Potem było spoko. Zdążyłam nawet pogrzebać koledze w kieszeni, spojrzeć na kogoś tak krzywo, że zlał się z kolorem ciuchów ( nie zrobiłam tego specjalnie! to tak samo z siebie ). Ale miło się zrobiło jak się okazało, że ktoś już nie jest na mnie obrażony. Miło... :).
Weszłam na salę, siadłam. Starałam się nawet wsłuchać w to, co mówiła PANI, ale jakoś jej głos dziwnie do mnie nie docierał. A potem to już chyba nie chciałam jej słuchać. Zajrzałam do egzaminu i doszłam do wniosku, że był banalny.
Pisałam powoli. Bo po co się spieszyć? I cholera czasu mi zabrakło! Wyszłam kilka minut przed czasem, fakt. Ale i tak już nic więcej bym nie napisała. List napisałam. Pomijając już, że tak się spieszyłam, że nabazgrałam tak, że sama bym się nie doczytała. Z zamkniętych mam wszystko z czego 2-3 pewna nie jestem. reszta była prosta. Z otwartymi też zbytnio nie było problemu. Tylko ten cholerny plan wycieczki. Nie napisałam, nie zdązylam. Planowałam go zostawić na koniec i zabrakło mi czasu :/.
A teraz tylko ścisły i wyniki. Fuck!
Zrobię sobię herbatkę, przebiorę się i zrobię kilka testów mat-przyr. Może dam radę...