Komentarze: 2
Gdyby było w innej kolejności, gdybym wtedy nie postanowiła, że ruszę się z miejsca, może bym komuś zainponowała, może ktoś by mi zazdrościł. Ale postanowiłam. Ruszyłam się. I co? I warto było. Przez te dwie, trzy sekundy, nim nie odezwałam się cieszyłam się chwilą. Ale musiałam się odezwać. Mimo to i tak wróciłam z uśmiechem na twarzy. I nie musiałam już potem czekać. Jednak poczekałam chwilkę i ... i zobaczyłam to, co zobaczyć chciałam. A nie przypuszczałam, że takie coś tak mnie uszczęsliwi...
Rozsypuje się obrazek układany moimi rękoma. To tak jak by plany, marzenia - wszystko legło w gruzach. To tak, jakby ktoś nie chciał myśleć, że chce i uciekał a mimo wszystko pokazywał jak bardzo chce, jak bardzo tego pragnie...
Kiedyś płakałam, bo bałam się tej chwili. Czasem nawet zakochani i szczęśliwi płaczą, bo boją się to szczęście swoje stracić. A ja straciłam jedną małą część swojego szczęścia. A może nadal tracę. Ale nie jest mi z tym źle. To dzieje się w tak piękny sposób i tak wolno, że wiem, że nim się skończy, wszystko się naprawi. A może nawet będzie jeszcze piękniej?
Wczorajszy dzień był dziwny. Był dziwny do tego stopnia, że obudziłam się w środku nocy z uczuciem, z myślą, ze znów coś zrobiłam. I zaczęłam płakać i użalac się nad samą sobą. A po kilku minutach dotarło do mnie, że to nie ja to zrobiłam, nie ja. Ktoś inny. A ja z przyzwyczajenia płakałam, z przyzwyczajenia do tego, że ja zawsze musze zrobić coś, czego mogę potem żałować. Potem zasnęłam prawie spokojna. Szkoda mi było tylko tych, co zrobili to... może ich w nocy tez męczy sumienie? Może tak jak u mnie sumienie budzi sie w środku nocy...?
Wiem, wiem... nie idzie zrozumieć o czym piszę. Można się tylko domyślać...